Czy warto kupować tanie tablety? Przemyślenia na podstawie testu Huawei MatePad T8

  Kilka lat temu tanie tablety szturmem zdobyły serca użytkowników na całym świecie, stając się jednym z najmodniejszych gadżetów elektronicznych. W wyniku gwałtownego wysycenia rynku ich sprzedaż zmalała równie szybko, co urosła. Czy takie konstrukcje, jak Huawei MatePad T 8, mają szansę, by odmienić trendy i przywrócić modę na tanie tablety z Androidem?

  Zaczęło się od dyskontu

  Który moment moglibyśmy określić jako początek tabletowej rewolucji w Polsce? Prezentację i rozpoczęcie sprzedaży pierwszego iPada? Zdecydowanie nie. iPad kosztował relatywnie dużo, zbyt dużo jak na nową kategorię urządzenia, dedykowanego, przede wszystkim, do konsumpcji multimediów. Uruchomienie serwisu Tabletowo.pl? Mimo, że gdzieś tam w głębi chcielibyśmy tego (pewnie Kasia najbardziej ;)), również nie.

  Moim zdaniem takim momentem był dzień, w którym do sprzedaży w sklepach Biedronka trafił tablet GoClever A73. Choć na tle innych, tanich tabletów z Androidem 2.x, nie wyróżniał się niczym, był sprzętem, na swój sposób, kompletnym oferował wszystko to, co znacznie droższe konstrukcje, tylko w poważnie okrojonym wydaniu. Co istotne, mocno, a nawet bardzo mocno, okrojona była również cena. 369 złotych, jakie nabywcy musieli płacić za GoClever A73, wydawało się być niezwykle kuszącą propozycją.

  Moda na tablety oraz bardzo niska cena wielu z nich (nawet dwa razy niższa niż, dla przykładu, Asusa Nexus 7) sprawiły, że tego typu urządzenia rozchodziły się jak ciepłe bułeczki, trafiając do tysięcy gospodarstw domowych w Polsce.

  Niestety, opisywana moda nie trwała długo. Rynek tabletów wysycił się błyskawicznie, a ich posiadacze nie byli skłonni do częstych zmian na nowsze modele. Jeżeli dodamy do tego długą listę mankamentów systemu Android w wersji na tablety, bolączki tańszych modeli, a przede wszystkim, rosnącą popularność urządzeń hybrydowych, okaże się, że wady przewyższyły zalety. Sprzedaż niedrogich tabletów opadła do bardzo niskiego poziomu, a wielu producentów zdecydowało się na opuszczenie tego rynku.

  Dobre kilka lat po zakończeniu tabletowej rewolucji, firma Huawei wprowadza na rynek model MatePad T8, który w wersji podstawowej kosztuje niewiele więcej od wspominanego GoClever A73. Tyle tylko, że zapotrzebowanie na niedrogie tablety jest już zupełnie inne niż kilka lat temu. Postanowiłem poszukać powodów, dla których warto byłoby go kupić.

  Budżetowo, a kompletnie

  Wyjęciu tabletu Huawei MatePad T8 z niewielkiego, białego pudełka, nie towarzyszą właściwie żadne emocje. Poza tabletem nie znajdziemy w nim nic, na co warto byłoby zwrócić uwagę. Wręcz przeciwnie, zestaw sprzedażowy jedynie potwierdza, z jak bardzo budżetowym urządzeniem mamy do czynienia.

  Dokumentacja, szpilka do wysuwania tacki na kartę microSD i kartę SIM, słaba ładowarka o mocy zaledwie 5 W (5 V, 1 A) i kabel do ładowania i transmisji danych zakończony wtyczką microUSB. Ktoś ewidentnie usiłował pozbyć się złogów magazynowych trudno inaczej argumentować dołączenie takiej ładowarki i takiego kabla.

  Sam tablet, na pierwszy rzut oka, prezentuje się całkiem nieźle. Ciemnoniebieskie wykończenie z pewnością dodaje mu nieco elegancji, a metalowe plecki dają złudzenie obcowania ze sprzętem nieco droższym, niż jest w rzeczywistości. Na tym jednak koniec pozytywów.

  Korpus urządzenia wykonano z nie najlepszej jakości plastiku, który trzymany w dłoniach sprawia wrażenie niesolidnego, a na wyświetlaczu nie znalazła się żadna konkretna powłoka chroniąca go przed trudem codziennej eksploatacji.

  Nie zajęło wiele czasu, by na jego powierzchni pojawiły się dwie solidne rysy, tak dawno niespotykane z uwagi na wysoką popularność różnych wersji Gorilla Glass. Mimo, że tył urządzenia pokrywa w większości metal, trudno mówić o solidnym wykonaniu.

  Przód Huawei MatePad T8, w około 80% (jak chwali się producent), zajęty jest przez wyświetlacz, nad którym umieszczono oczko kamerki do rozmów wideo i diodę powiadomień. Z kolei z tyłu, w lewym, górnym rogu, znalazło się miejsce dla odstającego aparatu (pojedynczy, bez diody doświetlającej).

  Podróżując palcem wzdłuż ramki tabletu napotkamy wejście microUSB (na dole), przyciski wzbudzania, regulacji głośności oraz mikrofon (prawa strona), pojedynczy głośnik i wyjście słuchawkowe (góra) oraz szufladę na karty SIM i microSD (lewa strona).

  Jak zwykle w tabletach, a w szczególności w budżetowych, tylny aparat nie zachwyca jakością. Skoro więc nie ma tu żadnej skomplikowanej optyki, dlaczego wystaje ponad obudowę? Nie mam pojęcia i prawdę powiedziawszy wolałbym, by nie było go wcale, niż żeby utrudniał obsługę urządzenia, gdy to leży na płaskiej powierzchni.

  ż, trzymając w dłoniach Huawei MatePad T8, pewien popularny wykonawca z pewnością nie powiedziałby, że czuć piniądz, wręcz przeciwnie. Z drugiej strony, gdy pominiemy brak USB-C, jedynym poważnym mankamentem będzie nieobecność głośników stereo.

  Docenić można również to, że tablet jest lekki, a dzięki wąskim ramkom wokół wyświetlacza, dość kompaktowy. Sprawia wrażenie zauważalnie mniejszego od iPada Mini, mimo, że dysponuje ekranem o bardzo zbliżonej przekątnej. Jak na niecałe 400 złotych, w podstawowej specyfikacji, całkiem nieźle.

  Zobaczmy zatem, co znajdziemy wewnątrz:

  Wewnątrz, podobnie jak na zewnątrz, niby ubogo, ale, na pozór, niczego nie brakuje. Słaby procesor MediaTek, zaledwie 2 GB RAM, aparaty wyłącznie do przemilczenia i powolna pamięć eMMC dobitnie podkreślają, do której półki cenowej przynależy testowany tablet.

  Z drugiej strony, mamy sporej wielkości wyświetlacz, mocną baterię i możliwość wyboru wariantu z LTE za niewielką dopłatą. Tablet pracuje pod kontrolą najnowszego dostępnego systemu operacyjnego Android 10, w którym, jak zwykle w przypadku nowych produktów Huawei, nie znajdziemy Usług Google Play. Oznacza to konieczność bazowania na tym, co otrzymujemy od producenta (AppGallery + alternatywne serwisy z aplikacjami).

  Huawei MatePad T8 w codziennych zastosowaniach

  W miejscu, w którym powinien znaleźć się typowy opis wrażeń z korzystania z tabletu, tego, jak sobie radzi z poszczególnymi zadaniami, co może się podobać, a co jest wadą, chciałbym skupić nieco więcej uwagi na temat tego, do czego obecnie wykorzystujemy tablety, zwłaszcza te tańsze, oraz, czy tak właściwie jeszcze ich potrzebujemy.

  W codziennej obsłudze Huawei MatePad T8 towarzyszy nam doskonale znana ze smartfonów Huawei i Honor nakładka EMUI 10. To jeden z najbardziej przejrzystych i wygodnych interfejsów, jakie napotykamy w androidowym świecie, dlatego już na starcie urządzenie otrzymuje spory plus.

  Co istotne, samo EMUI, jak i dostarczane z nim aplikacje działają z zadowalającą prędkością i stabilnością. Interfejs jest całkiem płynny, a obsługa tabletu dość przyjemna. Taki stan rzeczy, w dużej mierze, zawdzięczamy brakowi usług dostarczanych przez Google, działających w tle w większości urządzeń z systemem Android. Bez takiego obciążenia, nawet słabsze podzespoły dobrze sobie radzą z wyświetlaniem interfejsu systemu.

  W MatePadzie T8 jedynym zabezpieczeniem biometrycznym jest skanowanie twarzy z wykorzystaniem przedniej kamerki, w dodatku nie działa ani szczególnie szybko, ani wygodnie. Polecam jedno z typowych dla Androida zabezpieczeń: rysowanie symbolu, hasło albo kod PIN.

  Co w tym przypadku naturalne, im dalej w las, tym gorzej. Już kilka otwartych zakładek przeglądarki internetowej może skutecznie wyeksponować słabość podzespołów (zaledwie 2 GB pamięci operacyjnej), a jakiekolwiek cięższe gry czy aplikacje są dla tego urządzenia problemem.

  Sytuacji nie poprawia wolna, w dodatku bardzo skromna przestrzeń na dane – 16 GB w wersji podstawowej (w maksymalnie wyposażonej tylko 32 GB) to zdecydowanie za mało jak na standardy obowiązujące w 2020 roku. Dobrze, że można ją, relatywnie niewielkim kosztem, rozbudować o kolejne gigabajty karty pamięci.

  Słabość podzespołów tabletu potwierdzają wyniki benchmarków:

  Najważniejsze są multimedia!

  Tym, do czego najczęściej wykorzystujemy tablety, jest konsumpcja multimediów. To urządzenia wręcz stworzone do oglądania filmów, słuchania muzyki czy grania w gry. By komfortowo cieszyć się tego typu rozrywką, przydałyby się: przynajmniej dobrej klasy wyświetlacz, niezłe głośniki (najlepiej stereo) i mocna bateria. Niebagatelne znaczenie mają również podzespoły, zwłaszcza, gdy mówimy o grach.

  W tym miejscu, przed Huawei MatePad T8, zaczynają się bardzo strome schody. Producent wyposażył go w najgorszy wyświetlacz, jaki kiedykolwiek widziałem w tego typu urządzeniu. Korzystając z niego, narzekałem dosłownie na wszystko, od kontrastu, przez reprodukcję kolorów po jasność. Oglądanie filmów i seriali na czymś takim to żadna przyjemność.

  Podobnie sytuacja wygląda z słuchaniem muzyki. Słaby, monofoniczny głośnik, w dodatku umieszczony w takim miejscu, gdzie bardzo łatwo zasłonić go ręką podczas trzymania tabletu w poziomie skutecznie odbierze radość czy to z oglądanego filmu, czy słuchanej muzyki. Sytuację nieco ratuje wyjście słuchawkowe (dość marne, ale jest!) i Bluetooth 5.0, choć to w dalszym ciągu nie to, czego spodziewałbym się po urządzeniu służącym, przede wszystkim, rozrywce.

  Czy z graniem w gry będzie lepiej? Niestety, nie. Tutaj przeszkadza dosłownie wszystko. Od słabego wyświetlacza, przez zbyt małą i zbyt wolną pamięć (cięższe tytuły potrafią wczytywać się BARDZO długo) po brak gier i aplikacji, wywołany brakiem dostępu do Usług Google Play.

  Owszem, można posiłkować się AppGallery czy dowolnym innym źródłem aplikacji, jednak wiele gier, także tych dostępnych w sklepie Huawei, do poprawnego działania wymaga zainstalowanej aplikacji Gry Play, która, jak wiadomo, nie działa bez GMS. Kupowanie tabletu do gier i aplikacji w sytuacji, gdy ich działanie jest loterią, całkowicie mija się z celem.

  To może ebooki? Cóż o wyświetlaczu już rozmawialiśmy.

  Czyżby Huawei MatePad T8, w codziennym użytkowaniu, nie miał żadnych pozytywów, poza niezłym działaniem interfejsu i podstawowych funkcji? Coś się znajdzie. Na przykład bardzo solidna bateria, dzięki której możemy na nim oglądać filmy przez długich kilka godzin. Producent deklaruje, że tych godzin będzie 12, w moim przypadku było to około 8. Wystarczy, by mieć zajęcie, na przykład, na podróż autobusem czy pociągiem przez pół Polski, czy sporą kolejkę do gabinetu lekarskiego.

  Za jasne strony użytkowania testowanego tabletu uznać mogę również opcję LTE, szczególnie przydatną podczas podróży czy diodę powiadomień. Choć czy ktokolwiek korzysta z powiadomień na tablecie?

  Obecność GPS i LTE docenią również kierowcy, zwłaszcza zawodowi. Nawigacja przy pomocy ośmiocalowego ekranu jest bardzo wygodna, pytanie tylko, czy jego maksymalna jasność wystarczy do użytku w samochodzie, zwłaszcza w pełnym słońcu?

  Tylko nie rób zdjęć!

  Huawei MatePad T8 został wyposażony w dwa aparaty główny i służący do rozmów wideo. Ten pierwszy nadaje się do użytku wyłącznie w sytuacjach, kiedy to absolutnie konieczne, na przykład, kiedy pod ręką nie ma żadnego smartfona. Drugi, jak na kamerkę do wideokonferencji, jest całkiem akceptowalny. Poniżej kilka rezultatów:

  Co poszło nie tak?

  Huawei MatePad T8, mimo wszystko, dostarcza co najmniej kilka powodów, by nazwać go sprzętem co najmniej niezłym. Warto jednak zastanowić się nad tym, czy rzeczywiście spełnia oczekiwania, jakie stawiamy tabletom.

  By je sprecyzować, posłużę się ściągą w postaci wypowiedzi Stevea Jobsa z prezentacji pierwszego iPada. Zgodnie z nią, trzecia kategoria urządzeń, między laptopem a smartfonem, ma sens tylko i wyłącznie wtedy, gdy będzie od nich lepsza w następujących zadaniach:

  · przeglądanie internetu,

  · korzystanie z poczty elektronicznej,

  · oglądanie zdjęć,

  · oglądanie filmów,

  · słuchanie muzyki,

  · granie w gry,

  · czytanie ebooków.

  · Problem w tym, że nasz bohater nie jest lepszy ani od laptopa, ani od smartfona, w żadnej z wyżej wymienionych czynności (jest za to sporo tańszy). Dobitnym przykładem niech będzie to, że podczas testów, wielokrotnie, dosłownie zmuszałem się by z niego korzystać. Współczesne smartfony są tylko niewiele mniejsze, a oferują nieporównywalnie lepsze ekrany i wydajniejsze podzespoły i dotyczy to nawet konstrukcji za 800-1000 złotych. O komforcie korzystania z ekranu i klawiatury dużego komputera nikogo nie trzeba przekonywać.

  · Znacznie częściej sięgałem również po mój osobisty tablet – Samsung Galaxy Tab S3.Choć z pewnością nie należy już do najwydajniejszych rozwiązań, ma absolutnie genialny ekran i świetne głośniki, a to zmienia postać rzeczy.

  · Co istotne, to nie są problemy samego Huawei MatePad T8, a całego segmentu tanich tabletów, jakie można kupić w 2020 roku. Skoro w typowych zadaniach sprawdzają się gorzej od smartfona czy laptopa, po co je kupować? Moim zdaniem, kupowanie taniego tabletu w 2020 roku nie ma sensu.

  · Te 400 czy 500 złotych, zdecydowanie lepiej dołożyć do lepszego smartfona, z wydajniejszymi podzespołami i lepszym wyświetlaczem, czy mocniejszej specyfikacji albo modernizacji już posiadanego laptopa. W praktyce, z pewnością okaże się to lepszą inwestycją.

  · Nie dla dzieci

  · Do niedawna, tanie tablety uchodziły za jeden z popularniejszych prezentów dla dzieci. Relatywnie niskim kosztem mogliśmy sprawić, by nasza pociecha korzystała z nowoczesnego urządzenia elektronicznego z dostępem do internetu. Obecnie, kiedy dzieci musimy wyposażyć w laptopa do nauki i smartfon do kontaktu z nami, kupowanie trzeciego urządzenia raczej mija się z celem. Tani tablet nie zastąpi ani laptopa, ani smartfona.

  To nie będzie dobra inwestycja

  Wracając do głównego bohatera artykułu, Huawei MatePad T8 to całkiem niezły sprzęt. Ma sporej wielkości wyświetlacz, najnowszego Androida, wąskie ramki i mocną baterię. Tyle tylko, że mankamenty nie tyle jego, a całego segmentu tanich tabletów, skutecznie maskują jego atuty.

  Niska jakość wykonania, słabe podzespoły, kiepski wyświetlacz to dopiero początek problemów. Tutaj problem braku dostępności aplikacji dostosowanych na tablety z Androidem (jeśli nawet są, ich jakość znacząco odbiega od tego, co oferują ich odpowiedniki z iPadów) potęgowany jest przez brak usług Google, a co za tym idzie, Sklepu Google Play.

  Skoro więc, MatePad T8, jak i wszystkie tanie tablety z Androidem, nie stanowią żadnej wartości dodanej do już posiadanych sprzętów, nie mogę go zarekomendować. Uważam, że w 2020 roku takie urządzenie nie jest potrzebne.